Dzień V – 12.07.2024
Dzień rozpoczynamy od Eucharystii o godz.7.00. Diecezja łomżyńska, na terenie której znajduje się Ostrołęka obchodzi w liturgii Uroczystość św. Brunona z Kwerfurtu, biskupa, patrona diecezji. Urodził się w rodzinie niemieckiej, a zginął śmiercią męczeńską wraz z 18 towarzyszami w ziemi Jadźwingów w 1009 r. prowadząc misje ewangelizacyjne z polecenia papieża Sylwestra II. Mimo, że był Niemcem w Liście do cesarza Henryka II energicznie występował w obronie Polski.
Po Mszy św. zaproszeni przez ks. Proboszcza Zdzisława udajemy się na śniadanie do refektarza. Stół obficie zastawiony. Życzliwo ks. Proboszcza ogromna. Pakujemy się i odjeżdżamy, ale nie w trasę, lecz do Muzeum Żołnierzy Wyklętych prowadzi nas ks. Proboszcz Zdzisław. Znajduję się ono blisko kościoła. Nie będę opisywał historii powstania tego muzeum, bo można wejść na Internet i wszystko o nim przeczytać. Jesteśmy pod wrażeniem. Dziś pierwsza połowa dnia stawia przed nami naszą Ojczyznę, tych którzy Jej bronili począwszy od św. Brunona, a skończywszy na Żołnierzach Wyklętych i tych, którzy zginęli w walkach nad Narwią podczas II wojny światowej. Piszę o tych walkach, bo na naszej drodze jest Nowogród, miasto nad Narwią, 30 km od Ostrołęki, gdzie znajduje się Nadnarwiański Szlak Schronów Bojowych. Zatrzymujemy się. Krótki odpoczynek. Foto. Anioł Pański i wieczny odpoczynek za tych, którzy oddali życie za naszą Ojczyznę. Niech historia Polskich męczenników nauczy nas miłości do Polski, naszej Drogiej Ojczyzny, bo wydaje się, że wielu tę ”miłość inaczej pojmuje”, nie tak jak nasi bohaterowie. Módlmy się za naszą Ojczyznę i za tych, którzy Ją niszczą.
Udajemy się na obiad do Korzenistego, 17 km z Nowogrodu, miejsca pochodzenia S. Anny- zakrystianki. Obiad przygotowany przez siostrę, bratową i bratanka w Świetlicy Wiejskiej. Zupa-krem, jajka sadzone, ziemniaki, kefir, ryba, sałatki, napoje, placki, sękacz, owoce, kawa i już chcemy jechać, a bratowa mówi jeszcze lody. Musimy zostać. Półtorej godziny jemy, ale kilometrów nie ubywa, tylko kilogramów przybywa. Radość goszczących nas jest tak wielka, że nieustannie się śmiejemy. Prostota, szczerość, gościnność, czym chata bogata, „Gość w domu Bóg w dom”, „Więcej radości jest w dawaniu, aniżeli w braniu” .
Tego dziś doświadczyliśmy. Bogu i ludziom niech będą dzięki.
Ostatni odcinek Korzeniste-Stawiski-Szczuczyn-Grajewo-Bogusze, 58 km pokonujemy w 3,5 godziny. Zatrzymujemy się na krótkie odpoczynki, w Stawiskach pytamy o naszą parafiankę Zośkę, ale jej nie znają. „Ponoć uciekła do Kęt (dalej się nie dało, bo granica z Czechami), bo jej w rodzinnym mieście dokuczali, a Nad Sołą w Kętach jest ej dobrze”.
W Boguszach mieszkamy w dwóch domkach nad jeziorem Toczyłowo. Kolacja, co poniektórzy zażywają kąpieli, dziesiątek różańca, Apel Jasnogórski i idziemy spać, choć w ośrodku jest wesele, ale “i choć moje chłopy chciały tańczyć, ale wszystkie panny im odmawiały”.
Jutro najkrótszy odcinek do przejechania, bo niewiele ponad 80 km. Dziś było w sumie 108 km i trochę chłodniej.
Bogu niech będą dzięki.