Dziś rozpoczynamy dzień od śniadania i pakowania bagaży. O 6.15 modlitwa wspólna i wyjeżdżamy. Jest jeszcz ciemno. Jedziemy wcześnie, by przed upałem – ok. 28 °C , przejechać jak najwięcej. Jedziemy wzdłuż morza, plaż często ścieżką rowerową. Na jednym postoju niektórzy zażyli nawet kąpieli w moskiej wodzie. Przejeżdzajamy przez Rimini, starówkę. I tu kolejny defekt, dętka została rozerwana. Naprawa i jedziemy dalej odpoczywając po przejechaniu 39-40 km. Docieramy do Sanktuarium w Loreto w godzinie Apelu Jasnogórskiego. Jest już ciemno. Myjemy się, ubieramy i po 22.00 udajemy się na Mszę św. w kalicy Sióstr Nazaretanek, u których nocujemy. Budować na Bogu, dekalogu, zamieniając Słowo w czyn, tak jak Maryja. Ona wszystko rozważała i potem tym żyła, wypełniala i dlatego owoc Jej jest błogosławiony. Dziś przejechaliśmy 187 km, przewyższnie 1157 m. W sumie przejechaliśmy już1401 km, zostało ok.400 km w trzy dni. Wszystkie, te trzy etapy są górzyste. Jutro opuszczamy Loreto i jedziemy do Gubbio.
Pakujemy bagaże i idziemy do Bazyliki św. Antoniego na modlitwę i Eucharystię, którą rozpoczynamy o godz.6.55. Wyrzucić belkę ze swego oka, a później drzazgę z oka brata – mówi dziś Chrytus. Po grzechu pierworodnym jesteśmy ślepi , mamy zaburzony wzrok. Trzeba poddać się działaniu Ducha Świętego i Słowa Bożego, aby uleczyć swój wzrok, czyli swoje słabosci i grzechy. Pomocą będzie również codzienny, wieczorny rachunek sumienia. Po śniadaniu- bardzo obfitym w hotelowej restauracji ruszamy. Przejeżdzając przez plac Pratu della Valle wstepujemy do Bazyliki św. Justyny. To męczenica, która w 304 przelała krew za wiarę. W bazylice znajdują się jeszcze relkwie św. Macieja i doczesne szczątki św. Łukasza. Ruszamy, po 15 km dwa defekty. Jedziemy dalej, gorąco, ale nie jest źle. Pod konec dnia łapiemy jeszcze trzy defekty. Przyjeżdżamy do Rawenny po 19.00. Noc w parafii w Rawennie u OO. Paulinów. Trochę zmęczeni, ale wytrwali w dalszym pielgrzymowaniu. Dziś wykręciliśmy 147 km. Teren był płaski. Jutro do Matki naszego Pana, do Loreto, 186 km. Będzie trochę. Ma by ciepło. To będzie trud. Za nami już 1200 km, jeszcze blisko 600 km. Nie będzie łatwo, znów pojawią się góry i wyższe temperatury, a sìły? Zobaczymy jesteśmy pielgrzymai nadziei.
Mszę św. odprawiamy w hotelu o 6.15. Liturgia Słowa Bożego wzywa nas do wdzięczności, miłości każdego czlowieka, również nieprzyjaciół, przebaczenia i czynienia wszystkiego w imię Pana Jezusa Chrystusa. Ponadto św. Paweł zachęca do cierpliwości, współczucia i znoszenia w miłości drugiego człowieka. Pielgrzymowanie jest okazją, aby ćwiczyć się we wzajemnej miłości i cierpliwości. Po Mszy świętej śniadanie, pakowanie bagaży i o godz. 8.05 odjeżdżamy. Trasa łatwa, łagodnie, trochę z góry i płasko. Powietrze rzeźkie, chłodno, ale nie zimno, kilometry szybko ubywają, jedziemy z prędkością 24-28/godzinę. Pierwsza przerwa po 11.00 godzinie i przejechaniu 56 km w Oderzo, piękne miasto. Jedziemy przez Trevisio do Padwy. Dwie krótkie przerwy i przed 17.00 jesteśmy w Bazylice św. Antoniego. Krotka modlitwa, kolacja i odpoczynek. Dziś przejechaliśmy 137 km. Przewyższnie 354 m. Śpimy blisko od Bazyliki, gdzie jutro o 7.00 będziemy mieć Eucharystię. Jutro opuszczamy Padwę i jedziemy do Rawenny.
Rozpoczynamy o godz. 6.30 Mszą św. w Ossiach, przy którym znaduje się domniemany grób króla Bolesława Śmiałego, który zabił bp krakowskiego św. Stanisława. Przesłanie głosi, że pod koniec życia dotarł do Ossiach i podjął pokutę jako brat przy tym kościele, nie mówiąc kim jest. Choć wielu historyków odrzuca tę historię, to jednak przesłanie tej „legendy”, „historii” mówi, że na pokutę i nawrócenie nigdy nie jest za późno. Słuchając dziś Słowa Bożego, Jezus zdaje się pytać ciebie i mnie: Za jakim szczęściem gonisz i gdzie go szukasz. Wielu – a pewnie i my wiele razy – szukamy w grzechu, św. Paweł każe nam odrzucić wszelki grzech, a szukać tego co w górze, gdzie przebywa Chrystus, dążcie do tego, co w górze, nie do tego co na ziemi. Wtedy człowiek będzie błogosławiony, czyli szczęśliwy. Śniadanie jemy wspólnie z ks. Proboszczem w Pensjonacie Magdaleny, jego parafian, którzy nie chcą zapłaty za nocleg i śniadanie, tylko proszą o modlitwę. Ruszamy z opóźnieniem, bo: 1. Zepsuła mi się karta Sim, nie działa telefon, który jest nawigacją, służy całej logistyce i relacǰi z każdego, myślę to koniec relacji, ale… dzwonię do ks. Sławomira Młodzika i do 2 godzin załatwia w salonie kartę esim (elektroniczną) i wszystko działa 2. Od rana pada dość obficie deszcz do godz. 19.00. Jedziemy w deszczu przemoknięci i trochę zziębnieci. Pogoda nie pozwala nam podziwiać gór, wodospadów… bo jest jak jest. Od granicy zjeżdżamy piękną ścieżką rowerową po dawnej trasie kolejowej. 3. Jednemu z pielgrzymów zepsuł się tylny hamulec, a tu ciągle trzeba hamować, jedziemy wolniej, a czas biegnie. Mamy jeden rower zapasowy, ale bus z powodów technicznych podjeżdza z nim dopiero ok. 18.00. 4. Ogrzani w barze umieszczonym na dawnej stacji kolejowej, kawa, zupa, herbata, przebrani i lepiej zabezpieczeni (ja owinołem reklamówkami buty) ruszamy pędęm – pędzimy non stop 25-30 km/godz. Za 3 godziny przejeżdzamy ponad 70 km, jesteśmy w hotelu w godzinie Apelu Jasnogórskiego. Po drodze widzimy piękną teczę, a potem już nic, bo o 20.00 zrobilo się ciemno. Na światłach dojeżdżamy do hotelu. Dziś 147 km, przewyższnie 853 m. 4. Austria płakała, gdy wyjeżdżalismy, Włochy płakały z radości, że do nich przybywamy, a my błogosławieni, szczęśliwi, że kolejny dzień z przygodami zakończył się z Panem Bogiem w zdrowiu i radości. Czas spać, bo północ, a jutro wcześnie trzeba wstać i dotrzeć do Padwy, św. Antoniego.
Pakujemy bagaże po 6.00 godzinie, odprawiam Mszę św. w hotelu. Dziś św. Paweł zachęca nas do większej zażyłości z Chrystusem, mówi: …zapuście w Nim korzenie i na Nim dalej budujcie. Chrześcijanin nie może zadawalać się przeciętnością, musi czerpać, by wzrastać, wzrasta jak jego myśli, pragnienia, czyny, modlitwa, słowem wszystko jest zakorzenione w Chrystusie i od Niego przez wiarę czerpie łaski. Psalmista mówi: Każdego dnia będę błogosławił Ciebie i na wieki wysławiał Twoje imię…Niech Cię wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła… Patrząc na piękne Alpy, rzeki, lasy i łąki trudno być obojętnym wobec dzieła Stwórcy, naszego Boga.Serce rwie się do uwielbienia i chwalenia. Pan Jezus całą noc się modlił i wybrał Dwunastu, każdego wołał po imieniu. Woła mnie i ciebie, obdarza cię powołaniem i daje różne zadania do wykonania. Jezus jest blisko ciebie i zna cię po imieniu. Pójdź za Nim, dotknij się Go, bo od Niego wychodzi moc, która uzdalnia do każdego zadania i powłania. Po 8.00 wyruszamy, od razu stromy zjazd 14%, chłodno, 10 stopni i jedziemy 50 km/godzinę, odpowiedni ubrani, bo lodwate powietrze. Trasa ubywa szybko, w południe zatrzymujemy się w w pięknym dominkańskim kościele, odmawiamy Anioł Pański i jedziemy dalej. W Althofen zatrzymujemy się na obiad, znowu schabowy i dalej. Zatrzymujemy się przy pieknym przydrożnym krzyżu w Godzinie Miłosierdzia i odmawiamy Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Dziś były dwa podjazdy, 10-12%, ale niezbyt długie, choć w całości bylo 1033 przewyższenia, 115 km, średnia prędkość 17,5 km /godzinę. Do jeżdzamy na nocleg do Ossiach, miescość położona jest nad jeziorem i otoczonea górami. Jutro opuszczamy Austrię i wjeżdżamy do Italii. Czas spać, dziś dość szybko uporałem się z obowiązkami. Pan Jezus modlił się całą noc, ja też, ale modlę się słowami pieśni: Niech Cię, Panie sen mój chwali…
Dziś święto Narodzenia Maryi. Na urodziny dajemy prezenty. Czego może oczekiwać Maryja od nas, jakiego prezentu? Ofiary duchowej, naszych radości i oddania codziennych trudów, naszych modlitw i zawierzenia. Myślę, jestem przekonany, że Maryja oczekuje, abyśmy wypełniali wszystko cokolwiek powie nam Jej Syn, a nasz Pan Jezus Chrytus. Trzeba słuchać codziennie Jezusa, rozważyć Jego słowa i przychodzić do Maryi, naszej Matki, by nam pomogła je wypełnić.
Dzień rozpoczynamy pakowaniem i śniadaniem, gdyż Mszę św. mamy o godz. 8.00 w Sanktuarium Mariazell, a dokładnie w kaplicy św. Michala obok Bazyliki. Ruszamy o 8.50, jeszcze jedno spojrzenie na Bazylikę i żjeżdżamy serpentynami. Jest zimno (7-8 stopni) i mglisto. Góry otoczone mgłą, która po mału znika. Dziś trasa również górzysta, to przecież Alpy, aby podziwiać trzeba trochę potu wylać. Choć na początku pielgrzymowania zjeżdzamy, to później 10 km pod górę, na początku względnie łagodnie, później ok. 9 km nachylenie 10-12% trochę nas wymęczyło. Dojeżdżamy do przełęczy, chwila odpoczynku i zjeżdżamy 50 km do Bruck an der Mur. Tu żegnamy i dziękujemy ks. Krzysztofowi za pomoc, modlitwę i kierowanie busem. O 15.00 ruszamy na nocleg do Pöls. W sumie dziś pokonaliśmy 133 km, przewyższnie 1284 m, średnia prędkość 16,9. Za nami już 670 km, do pokonania jeszcze 1000 km. Bogu niech będą dzięki za kolejny dzień pielgrzymowania.
Rozpoczynamy Eucharystią o godz. 6.00. Slyszymy dobrze nam znane słowa z Ewangelii: Kto iść za Mną niech weźmie krzyż… Tak każdy dzień mamy przeżwać w jedości z Chrystusem, i tylko z Nim mamy przeżywać wszystko co trudne, bolesne i radosne. Bez narzekań, ale znadzieją i z wiarą, że to wszystko ma sens i wieczności się o tym przekonamy. Po Mszy św. panowie robią śniadanie, widzę, że są dobrze wyszkoleni przez żony… albo mamę… Ruszamy o 7.52 do Mariazell, przed nami 141 km terenu górzystego, ale pięknego. Pogoda super, rano chłodno, rześko, bez wiatru, słońce świeci, tylko jechać. Jedziemy ciągle pod górę, nachylenie 2-3%, ale przed 50 km jedziemy ponad 3 km ścieżką rowerową, gdzie nachylenie dochodzi 15-16%, widoki piękne, kosztuje ta przyjemność dużo wysiłku i potu, wszyscy są pod wrażeniem dzieła Stwórcy, a Bóg widział, że wszystko było bardz dobre… Potwierdzamy. Ponieważ na szczycie zastała nas godzina 12.00, odmawiamy Anioł Pański i żjeżdżamy, mkniemy serpetynami, między drzewami, super zjazd, ale trzeba było napocić się, wydrapać się do gory, aby zjechać. Zjechaliśmy do Hainfeld i w Gasthofie zjedliśmy schabowego i dalej, bo przed nami jeszcze 80 km. Początkowo lekko z góry, a od 80 km ciągle pod górę. Przed Mariazell był odcinek 3,5 km o nachyleniu 13-14%, było ciężko, ale wszyscy dali radę. Końcowe kilometry były z góry jedziemy 50 km/godzinę. Ostatnie 3,5 km jest pod górę. Wszyscy do końca pedałują. W sumie prawie 1500 m przewyższenia. Jesteśmy u Matki, wchodzimÿ na chwilę , by Ją pozdrowić, a jutro rano mamy Mszę św. w Bazylice. Pamiętamy o Was w modlitwie.
Tradycjnie rozpoczynamy Eucharystią o godz. 6.00. W I czytaniu św. Paweł w liscie do Kolosan pisze, że niegdyś byli obcymi dla Boga przez sposób myślenia i złe czyny, ale teraz przez nawrócenie powrócili do Boga. Zmienili swoje myślenie w przeciwieństwie do faryzeuszów, którzy prowadzą spory z Jezusem odnośnie szabatu. Faryzeusze nie zmieniają myślenia i nie słuchają Jezusa. Nawrócenie i doskonalenie relacji z Bogiem rozpoczyna się od rozważania Bożego Słowa w swoim sercu – tak jak Maryja, której Niepokalane serce dzisiaj czcimy- i zmiany myślenia, aby drogi nasze były drogami Bożymi. Po Mszy świętej śniadanie i odjazd na Wiedeń przez Bratysławę. Dziś 126 km, przewyższnie 791 m, średnia prędkość 18,5, niska, bo prawie cały dzień jechaliśmy pod wiatr. Ale „moje dzieci” były dzielne więc w Bratysławie zaprowadziłem ich do McDonalda, oczywiście koszty ponieśli oni, bo dostali kieszonkowe od żon. Potem zdjęcia nad Dunajem i do celu. Na nocleg do Ebreichsdorfu przybywamy godz.15.45. Proboszczem jest tu ks. Paweł pochodzący z Brzeszcz. Przybywają tu z Wiednia byli parafianie z Kęt Osiedla, Ewa z mężem Piotrem i jedziemy na dwa samochody, zwiedzać Wiedeń. Jesteśmy najpierw na Kahlenbergu, kilka ważnych informacji przekazuje nam ks. Proboszcz Roman, mimo braku czasu, bo jutro odpust z okazji wspomnienia Najświętszego Imienia Maryi z udziałem Wojska Polskiego i wielkie przygotowania. Jesteśmy w Wiedniu na starówce, w katedrze św. Stefana i wracamy na nocleg o godz. 21.00. Pora spać, bo późno, a jutro góry i Mariazell, 135 km.
Wstajemy wcześnie, by o godz. 6.00, o wschodzie słońca uczestniczyć we Mszy św. Ks. Krzysztof we wstępie mówi, jak warto być blisko Boga, bo On nas podniesie z każdego upadku, przeprośmy Go za wszystkie nasze upadki.
Dzisiejsza Ewangelia uczy nas również, że Bóg w Jezusie Chrystusie nie przychodzi po to, aby łatać to, co stare i podziurawione, ale aby wprowadzić coś zupełnie nowego. Celem Jego obecności nie jest tylko „drobna poprawka” naszego życia, ale gruntowna przemiana. Nowe wino nie mieści się w starych bukłakach – tak samo Ewangelia nie mieści się w duszy, która chce żyć po staremu, w grzechu, w przywiązaniu do tego, co wygodne i utrwalone. Chrystus zaprasza nas do czegoś, co przekracza nasze utarte schematy myślenia. A jednak człowiek często powtarza sobie w sercu: „stare jest lepsze”.
Łatwiej wracać do dawnych przyzwyczajeń niż otworzyć się na nowość łaski. Pierwszy piątek miesiąca jest właśnie przypomnieniem, że Boże Serce pragnie nas wciąż odnawiać i wprowadzać w głębsze przestrzenie Bożej miłości. To dzień, w którym Jezus mówi: „Pozwól Mi wlać do twojego serca młode wino mojej miłości. Nie przywiązuj się do starych bukłaków, nie zadowalaj się tym, co było, ale otwórz się na coś nowego i o wiele lepszego”.
Praktyka pierwszych piątków miesiąca jest drogą, która pomaga nam w tej przemianie: uczymy się wierności, uczymy się wynagradzania, ale też uczymy się otwierania na Bożą nowość w naszym życiu. Niech praktyka pierwszych piątków miesiąca nie będzie dla nas tylko rutyną, ale momentem świadomego powiedzenia Jezusowi: „Panie, uczyń moje serce nowym bukłakiem. Wlej do niego wino Twojej miłości, aby nie przepadło, ale abym mógł żyć Twoją radością i dawać ją innym”.
Śniadanie, pakowanie i wyruszamy o godz. 7.20. Ks. Proboszcz Wiesław, który nas gościł, zachęcił nas, abyśmy po drodze wstąpili do Skalki nad rzeką Wag, gdzie pustelnie miał św. Świerad, męczennik pochodzący z Krakowa, jego ciało znajduje się w Nitrze. Żył X/XI w. To pierwszy polski misjonarz poza granicami. Piękne widoki chwilę odpoczywamy, posilamy się, robimy zdjęcie na tle pustelni, i skały, gdzie miał przebywać Święty. Jedziemy z reguły ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Wag, Trenczyn, Nowe Mesto nad Wag i Trnava. Nocujemy w klasztorze Sióstr, które są Parafii NSPJ – Pięknie, bo jest I piątek i jesteśmy w Parafii NSPJ, można powiedzieć jesteśmy u siebie. To z tej Parafii przychodzą i nocują pielgrzymi z OO. Paulinami w drodze do Częstochowy. Smaczna kolacja i odpoczynek, by jutro ruszyć dalej do Wiednia.
Dziś przejechaliśmy 123 km, teren z reguły płaski, niewielkie wzniesienia, w sumie 538 m przewyższenia, średnia prędkość 20 km/godz. Wszyscy zdrowi i gotowi by pielgrzymować dalej.
Rozpoczynamy o godz. 5.50 Eucharystią, to jest największy skarb. Bracia i siostry, drodzy pielgrzymi wyruszamy dziś szlakiem do Rzymu. Jedziemy na rowerach, może mało kto tak pielgrzymuje, ale nie jedziemy by bić rekordy, by chwalić się ile to my już nie młodzi pokonaliśmy trudnej trasy górzystej płaskiej może w upale czy deszczu, ale ruszamy w tym trudzie pielgrzymim mając w zasadzie jeden cel: realizacje, wypełnienie Bożego słowa, które do nas dziś kieruje Bóg. Piękne jest to słowo. Niech ona będzie dla nas takim mottem, myślę przewodnią naszego pielgrzymowania. Apostołowie całą noc pracowali i nic nie złowili. My również pracujemy, trudzimy się by był chleb, by pokonać pokusę, swoje słabości, by żyć w miłości. Jakże często nam nic nie wychodzi. Słowo kluczowe, które mówi do nas Chrystus, TAK do nas jak do apostołów: Wypłyń na głębię zarzuć, sieci na połów, na Twoje słowo zarzucę sieci i wtedy zagarnęli wielkie mnóstwo ryb. Ten kto kieruje się słowem Bożym, ten zbiera błogosławiony owoc. Będziemy rozważać w czasie codziennej Eucharystii Słowo Boże, cały dzień będzie można medytować nad nim jadąc, bo z reguły w ciszy jedziemy na rowerze, są chwilę przerwy, modlitwa w ciągu dnia w różnych miejscach i na łonie natury i w sanktuariach i przy przydrożnych krzyżach, ale to wskazanie dla nas wszystkich jest: Wypłyń na głębię! Co to znaczy wypłynąć na głębię? Tzn. budować relację z Bogiem, Jezusem Chrystusem. Bracia i siostry! My musimy w naszej codzienności koncentrować się na Jezusie, na Jego słowie, a nie na złu, które nas zewsząd dotyka. Mamy pogłębiać swoją osobistą relację z Bogiem, a nie skupiać się na ciągłej walce z kimś, na tych złych to, na siłach zła i szatana. Jezus mówi dzisiejszy Ewangelii wypłyń na głębię zarzuć sieci na moje słowo, bądź pielgrzymem nadziei, otwórz się nie lękaj się, otwórz swoje serce na Boga i buduj każdego dnia relację z Bogiem. To jest cel naszego pielgrzymowanie, wejść w bliską relację z Bogiem. Po Mszy św. śniadanie na plebanii, ostanie drobne pakowanie, błogosławieństwo na drogę ks. Sławomira Malisza, zdjęcie pamiątkowe z rodziną i ruszamy o 7.20. Kęty-Porąbka-Miedzybrodzie-Zarzecze-Żywiec-Cięcina-Rajcza-Sól-Granica ze Słowacją-Żlina-Povaska Bystrzyca. W sumie 143 km, przewyższenie 1150 m, średnia prędkość 19 km/godzinę. Na miejscu jesteśmy 18.00. Księża Saletyni przygotowali smaczną obiadokolację. Rano przyjemny chłód, góry tajemnicze we mgle, tak jak Bóg tajemniczy, odsłaniały się pomału, gdy słońce przebiło się przez mgłę. Jedziemy, by odkrywać tajemnicę miłości Boga, aby wiara nasza rosła i przybliżcie się do Boga to i On przybliży się do was- mówi Pismo Św. Pierwszy tip-top w Cięcinie, potem nawiedzamy Sanktuarium w Rajczy Matki Bożej Kaizmierowskiej. Ks. Ks. Proboszcz Andrzej Zawada przybliża nam historię obrazu, który podarował do nowej świątyni król Jan Kazimierz w Żywcu, kiedy udawał się do Wiednia. To kościół jubileuszowy, a więc modlimy się w intencja Ojca Świętego, by zyskać odpust. Na kawę zatrzymujemy się w Soli w Parafii NSPJ, gdzie ks. Proboszcz Mirosław Siewieczek nas gościł i błogosławił, Anioł Pański jedziemy dalej ku granicy, stromy podjazd w końcowej fazie prawie 16% nachylenie, ale dajemy radę i granica ze Słowacją, a potem w dół. Na Słowacji Piotr przebił gumę, chwila postoju i dalej. Niektórzy narzekają, że od Kęt narzuciłem duże tempo, ponad 20 km/godz, no cóż mało trenowali. Dopiero pod te 16% pięciu odważyło się mnie wyprzedzić. Jedziemy wzdłuż rzeki Żilina, potem Wag. Dużo fajnych ścieżek, ale też drogą, po której jeżdżą samochody.